sobota, 14 lipca 2012

# 12. ,,Lista zakupów''



Ubrałam białą bluzkę w paski, jeansowe shorty z shortów zwisały szelki i trampki. Właśnie tak wyszłam na spacer i do sklepu na zakupy z listą ofiarowaną mi przez rodzicielkę. Droga do sklepu przechodziła przez park. Szłam wolno i cieszyłam się otaczającą przyrodą. Nagle usłyszałam krzyk.
-STÓJ!!
Obejrzałam się za mną szedł wysoki chłopak w bluzce w paski, czerwonych spodniach i szelkach, a no i nie zapomnijmy że miał buty. Z daleka nie mogłam poznać kto to i poszłam dalej.
-EJ ty w paski STÓJ !!! –usłyszałam drugi raz. Odwróciłam się i palnęłam.
-Czego?!?! –Chłopak podszedł bliżej, nie mogłam uwierzyć własnym oczom przede mną stał we własnej osobie nie nikt inny jak Louis Tomlinson moja inspiracja w wyborze ciuchów na dzisiejszy dzień, dobrze wiedziałam z Internetu, że Louis nie lubi jak ktoś zakłada paski i pomyślałam, że zaraz dostanę jakiś ochrzan.
-Wiesz ładnie ci w tym –o kurcze nie zjechał mnie, może to się tyczyło tylko chłopaków z One Direction.
-Dzięki tobie też –uśmiechnęłam się o co niby mi zostało.
-A tak w ogóle jestem … -przerwałam mu zanim się zdążył przedstawić.
-Louis –zaśmiałam się.
-Tak, a skąd wiesz? Jesteś naszą fanką? –zapytał z uśmiechem na ustach.
-Tak, ale spokojnie nie zacznę piszczeć. A tak w ogóle jestem [t.i]
-Uff dzięki, idziesz w jakieś konkretne miejsce? –zapytał stojąc obok.
-Tak do sklepu –odpowiedziałam.
-Mogę się przyłączyć? –zapytał z tym samym cudownym uśmiechem.
-Tak jasne jeśli chcesz. –sama nie wierzyłam w to że spotkałam Louisa Tomlinsona.
Przez całą drogę do sklepu poznaliśmy się lepiej, był fajniejszy niż bym się spodziewała. Gdy weszliśmy do sklepu pomógł mi w szukaniu produktów, gdy usłyszał że następne na liście są marchewki biegł po sklepie jak szalony a ja nie mogłam ze śmiechu.
-Czyli to prawda?! –zapytałam przez uśmiech.
-Ale, że co prawda? –zapytał zdziwiony pakując marchewki do wózka.
-No że lubisz marchewki –powiedziałam i spojrzałam na dalszą listę zakupów wykreślając niewidzialną linią zakupione warzywo.
-Tak prawda –uśmiechnął się, podchodząc do mnie.
-To chyba już wszystko, możemy jechać do kasy –ruszyłam w kierunku kasy, kolejka nie była długa więc szybko wyszliśmy ze sklepu z zakupionymi zakupami. Louis była tak miły, że zapakowaliśmy zakupy do jego auta i podwiózł mnie pod sam dom.
-Chodź pomogę ci wnieść, zakupy –powiedział otwierając przede mną drzwi samochodu.
-Dzięki, ale chyba i tak dla mnie dużo zrobiłeś –uśmiechnęłam się i wzięłam najcięższą siatkę.
-Daj mi to –polecił chłopak i wziął siatkę z mojej dłoni. Wzięłam inną i otworzyłam drzwi do domu, w domu było pusto, położyliśmy zakupy na kuchennym stole i zabrałam się za rozpakowywanie produktów. Louis była tak miły i pomógł mi. Świetnie się przy tym bawiąc.



~ Kamila

2 komentarze:

  1. "Ej ty w paski stój"--> niby nic, a zaczęłam się śmiać jak głupia xD
    Heh, megaśny imagin :)
    Natalia

    OdpowiedzUsuń